Sprawa wydaję się dość prosta ale jeśli już się za to zabierzecie to przekonacie się, że wcale tak nie jest #motywacja. A skoro właśnie przychodzi czas kiedy TY podejmujesz tą odważną decyzję i mówisz sobie "Chcę dostać exchange student ale hmmm jak ?" mam dla was mały poradnik co zrobić krok po kroku :)
Dokładnie rok temu byłam w momencie aplikowania na 5 miesięczną wymianę do USA (a.k.a najbardziej szalony czas w moim życiu). Dlaczego się na to zdecydowałam i powiedziałam wchodzę w to ? Bo zapamiętajcie, takich okazji nigdy nie można odrzucać.
Jak cały proces zaczął się u mnie ? Koleżanka ze szkoły, która była w USA rok temu, powiedziała, że wszystko załatwiała przez nasze polskie biuro ALMATUR (http://www.almatur.pl/rokszkusa.php ). Pamiętajcie !!! Almatur jest tylko pośrednikiem a w swojej ofercie ma do wyboru dwie organizacje, które bezpośrednio załatwiają Wasz pobyt w USA - CHI oraz CIEE (organizacja, którą ja wybrałam). Jaka jest różnica pomiędzy nimi ? Program CHI jest ciut tańszy niż CIEE, ale w swojej ofercie nie ma 3 dniowego orientation w Nowym Jorku tak jak CIEE ( hej a pamiętacie mój post z NYC ? ). Oczywiście jest maaase organizacji, które się tym zajmują jak np. : CCI czy Rotary (nie wiem zbyt wiele o tych programach | hej moja exchange rodzino w Polski !! Jeśli jesteście z innych organizacji podawajcie linki do blogów w komentarzach | ). Wszystko co napiszę w tym poście, jest związane z organizacją CIEE, ale jestem pewna, że w każdej organizacji wygląda to podobnie :)
Ale czym się kierować przy wyborze swojej organizacji ?!!?! W sumie to ważna sprawa ale wybrałam moją tylko i wyłącznie ze względu na spotkanie organizacyjne odbywające się w Nowym Jorku...Pamiętam jak siedziałam w poznańskim Almaturze, po napisaniu testów językowych (ale o tym zaraz), kobietka z biura oddaje wyniki - oki poziom językowy spoko, mogę jechać - i mówi no to na jaką organizację się decydujecie ? Opowiada o opcjach jakie oferuje Almatur i padają słowa CIEE...NOWY JORK...patrzę na mamę, mama na mnie a po chwili almaturowska kobietka mówi "ale na ten program zostało nam ostatnie miejsce", nie zważając na przyszłych exchange students, którzy tam ze mną siedzieli, w przeciągu jednej mikrosekundy podniosłam się z krzesła i dumnie ogłosiłam, że zaklepuje to miejsce...tak Ania ! #GoGirl ! Masz swój Nowy Jork ! CIEE zapewnia też spotkanie organizacyjne w Warszawie, przed waszym wylotem ale w sumie niczego specjalnego się tam nie dowiedziałam a wyjazd do Warszawy połączyłam razem z mamą z wybraniem się po wizę (omg omg a o tym kiedyś byście chcieli posłuchać ?!?). Pamiętam, że na naszym spotkaniu było strasznie sztywno i cicho, bo nikt nie chciał nic mówić...spokojnie możecie sobie to oszczędzić a jeśli będziecie mieli jakieś pytania, zawszę pamiętajcie o mnie :)
Co do testów językowych. Nie były jakieś wielce trudne, naprawdę nie ma co się stresować, każdy je zdaje nawet jeśli z roku na rok zawyżają ich poziom. Przyznam, że naprawdę się przed nimi stresowałam ale nie było warto.
Okay więc testy językowe napisane, organizacja wybrania co robimy dalej ? Zaczynamy załatwiać wszystkie płatności oraz wypełniać naszą aplikację...ta...tu dopiero zaczyna się zabawa.
Wypełnianie aplikacji to najgorsze co spotka was przez cały proces aplikowania. Załatwianie wszystkich potrzebnych podpisów, świadectw z 3 ostatnich lat szkoły (p.s. jeśli nie macie oryginału, dzwońcie do szkoły powinni wydać Wam duplikat, potwierdzone info), milion wizy u lekarza, bo cały czas zapominasz o jakimś papierku, próbujesz załatwić wszystkie szczepienia a i tak na tydzień przez wyjazdem przypomni ci się, że nie masz wszystkich a gdy dzwonisz do przychodni, mówią ci, że tą szczepionkę będą mieli dopiero w listopadzie...ta...rewelacja.
Od razu wspomnę ! Nie stresujcie się świadectwami. Moja organizacja nie wymagała, żadnego progu ocen, jedyne co musiałam napisać to dlaczego na moim świadectwie pojawiły się jakieś słabsze wyniki (a wiadomo, że takich nie było hehs) ale po prostu tłumaczycie to brakiem zainteresowania do przedmiotu czy wymagającym nauczycielem.
W aplikacji zawieracie nie tylko podstawowe informacje o sobie i waszej kryminalnej przeszłości (hehe żarcik) ale też wasze preferencje co do waszego placementu. Jedyną z rad jaką mogę Wam dać to bez wahania zgadzajcie się na tzw. double placement. Co to oznacza ? To, że prawdopodobnie zamieszkacie też wymieńcem z innego kraju ! Naprawdę polecam :') Zawsze raźniej i można nawiązać wspaniałe kontakty. Kolejna rada ? Nie zaznaczajcie na aplikacji, że chcecie swój własny pokój, bo trzeba za to dopłacić a w 99% przypadkach i tak go dostaniecie. Jeśli jesteśmy już przy płatnych opcjach, w aplikacji możecie wybrać sobie region w jakim chcecie być (Stany są w tym wypadku podzielone chyba na 5 regionów) ale jak dla mnie jest to też tylko strata pieniędzy, bo i tak nie gwarantuje Wam to, że traficie tam gdzie sobie wymarzyliście, jedynie co organizacja rozważa jako pierwszy region jaki wybraliście i szuka Wam tam placementu. Ja tego nie zrobiłam i wylądowałam w Mississippi. Czy jestem zadowolona ? I to jak ! Prawdopodobnie nigdy bym nie wpadła w te rejony USA gdyby nie wymiana :').
Te wszystkie momentu, w których będziecie się wkurzać, przeklinać wszystko co możliwe i będziecie mówić "kurczę może to nie dla mnie", sprawiają, że jesteście coraz bliżej tego niesamowitego kroku w waszym życiu ! Gdy już zaczniecie swój exchange year przekonacie się, że było warto <3
Do aplikacji dołączacie też list do waszej przyszłej host rodziny. I TAK WŁAŚNIE ZAŁATWIACIE SOBIE SWÓJ DREAM PLACEMENT. YAAAAY ! Tzn wiadomo...do takiego Nowego Jorku czy LA nie traficie (no chyba, że chcecie w USA pójść do prywatnej szkoły, wtedy płacicie o wiele więcej i wybieracie sobie konkretne miasto). Jeśli macie jakiś wymarzony Stan, czytajcie o nim jak najwięcej i w swoim liście napiszcie rzeczy, które można robić tylko tam ! Ale też, które odpowiadają Wam :) Jeśli będziecie mieć z tym jakiś problem, zawszę będę chętna do pomocy :). Taki liścik do Waszej przyszłej host rodzinki piszą też Wasi rodzice...tzn w teorii, bo np. ja napisałam ten list w imieniu moich rodziców. Pamiętajcie, żeby zawsze dać go do sprawdzenia Waszej nauczycielce/nauczycielowi od angielskiego...czy już wspominałam, że oba listy muszą być napisane po angielsku ?
Okay, wszystkie podpisy załatwione, wszyscy lekarze obskoczeni, świadectwa załatwione, listy napisane, aplikacja wysłana. Co teraz ? Grzecznie czekamy na mail z naszym placementem. I w sumie tu trochę zaczyna się stres...placement można dostać już po 2 tygodniach albo nawet na 2 tygodnie przed wylotem. Ja mój dostałam chyba po 5 miesiącach od złożenia papierów. Pamiętam, że był to maj, miałam akurat przerwę w szkolę i dostaje telefon od mamy "ANIAAAA SŁUCHAJ ! SPRAWDŹ MAILA ! MASZ PLACEMENT !" No i patrzę...a tam moje Mississippi :') Mój przyszły dom :')
Oczywiście możecie też odrzucić swój placement, i tu prawdopodobnie pani z biura w Polsce zacznie was nienawidzić ale hej to w końcu chodzi o was więc jeśli macie jakieś obawy albo coś Wam się nie podoba w Waszym placemencie - kontaktujecie się z waszym biurem w Polsce i działacie !
Więc co się dzieje gdy już dostaniecie swój placement i go zaakceptujecie ? Ja napisałam maila do mojej host mamy i też skontaktowałyśmy się na facebooku :) A co było ostatnim krokiem ? Kupienie biletu lotniczego i fruuuu….zaczynamy przygodę życia, która każdego dnia będzie Was czegoś uczyła i dzięki niej dowiecie się tylu nowych rzeczy o sobie jak nigdy do tej pory...
Mam nadzieję, że mniej więcej przybliżyłam Wam cały proces zostania exchange student i pamiętajcie…jeśli tylko macie taką możliwość decydujcie się bez zbędnego rozmyślania nad tym…nawet jeśli jest to klasa maturalna i każdy Wam mówi, że to szalony pomysł…wymiana nauczy Was więcej niż cały Wasz okres szkolnej edukacji.
I jak ? Macie jeszcze jakieś pytania o ten cały proces ? Jeśli tak śmiało piszcie w komentarzach !
Anna
POLUB MNIE NA FACEBOOKU !
OGLĄDAJ MNIE NA SNAPCZACIE
-> @aniawalczak
ZAOBSERWUJ MNIE NA INSTAGRAMIE !
-> @aniawalczak
ZOBACZ MÓJ KANAŁ NA YOUTUBE !